Ogrzewanie hybrydowe

Tak, jak w przypadku samochodów z napędem hybrydowym mamy de facto dwa zupełnie różne silniki (elektryczny i spalinowy), tak w przypadku domów jednorodzinnych możemy mieć ogrzewanie hybrydowe — z dwoma różnymi źródłami ciepła.

A tak naprawdę, to pod tym pojęciem mieści się to, co wielu Polaków ma już w swoich domach, czyli instalacje grzewcze, zasilane dwoma różnymi źródłami ciepła.

Jeśli mam być szczery, to jest to po prostu ładnie brzmiąca pod marketingowym względem nazwa, pozwalająca sprzedawać klientom nie zawsze to, co jest im do szczęścia potrzebne. Ale po to istnieje ten blog, by pomagać przejrzeć taki przekaz marketingowy i dotrzeć do sedna. Nie chcę przecież powiedzieć, że ogrzewanie hybrydowe jest bez sensu — bo w wielu przypadkach ma niemały sens.

Aby mieć w domu ogrzewanie hybrydowe, trzeba mieć instalację grzewczą zasilaną w ciepło przez co najmniej dwa różne, zupełnie od siebie niezależne źródła. Mogą to być na przykład:

Nie każdy taki układ jednak ma sens i nie każdy warto w domu montować.

Sens ekonomiczny ma zazwyczaj tylko łączenie źródeł ciepła, które mają różne koszty eksploatacji. Przykładowo, nie ma większego sensu stosować kocioł gazowy i pompę ciepła w jednej instalacji — bo ich koszty eksploatacji są bardzo zbliżone, a więc dołożenie drugiego źródła ciepła tylko niepotrzebnie komplikuje instalację.

Chyba, że celem takiego połączenia jest zapewnienie dodatkowych korzyści, np. uniezależnienie się od dostaw gazu i zapewnienie większego bezpieczeństwa energetycznego. W tym układzie, gdy w sieci dystrybucyjnej zabraknie gazu, dom ogrzewany będzie przez pompę ciepła.

Dużo większy sens ma łączenie w jednej instalacji jako ogrzewanie hybrydowe źródeł ciepła:

  • wygodnych i drogich w eksploatacji, ale tanich pod kątem inwestycji,
  • droższych pod kątem inwestycji, ale tanich i kłopotliwych w eksploatacji.

Idealnym przykładem może być na przykład kocioł elektryczny i kominek z płaszczem wodnym. Aby efektywnie korzystać z kominka, należy w nim intensywnie palić. To wymaga sporo pracy, ale też w okresach przejściowych nie ma sensu, bo wtedy kominek trzeba byłoby rozpalać po kilka razy dziennie, ale na krótko. A zatem, w takich sytuacjach głównym źródłem ciepła staje się kominek, a zadaniem kotła elektrycznego jest dogrzanie wody w instalacji do takiego poziomu, by zapewnić minimum komfortu w domu.

I przy tak ustawionym priorytecie źródeł ciepła można w ogóle kominka nie uruchamiać. Wtedy kocioł elektryczny przejmie 100% obciążenia cieplnego budynku. Odbije się to na rachunku za prąd, ale w okresach przejściowych i tak zbyt dużo ciepła do ogrzania budynku nie potrzeba.

Optymalnie byłoby, gdyby takie połączenie źródeł ciepła miało miejsce w dużym zasobniku (buforze) — także dlatego, że pozwoli on na magazynowanie pewnych ilości ciepła, które później będzie rozprowadzane po całym budynku. To zaś zwiększa wygodę korzystania z kominka (można go rozpalać raz dziennie, na dłużej) i pozwala wytwarzać ciepło w kotle elektrycznym w czasie trwania tańszej (nocnej) strefy taryfowej.

Leave a Response